niedziela, 22 kwietnia 2018

Tygodnik niedzielny #3

Tygodnik niedzielny #3
Przez to że ostatnio moje blogowanie miało kryzys znów nie dałam rady publikować "tygodnika" ale nie zamierzam tego porzucać! Teraz nieco lepiej zorganizowałam sobie czas i zamierzam dotrzymac regularności!

Kosmetyk tygodnia:
Eyeliner Eveline Art 24h - to naprawdę cudowna rzecz, w szczególności dla kogoś kogo makijaż
opierać sie musi przede wszystkim na trwałości - wytrzymuje u mnie na oczach od 6 rano do 22, gdzie ten czas spędzam w szkole jak i w szkole baletowej na treningu (a jeśli po TAKICH ćwiczeniach dalej jest na oczach - to po prostu znak że jest to cudo za niewielką cene :) )

 Tutaj cudowny przykład zdjęcia eyelinera po 10 godzinach 

Piosenka tygodnia:

Kocham to bo w 100% się utożsamiam z tą piosenką. W szczególności, że sama miałam różowe włosy (i możliwe że jeszcze do tego wrócę)

Film tygodnia:
"Duma i uprzedzenie"
Opis filmu: "Do malowniczego Netherfield przybywa przystojny i bogaty Charles Bingley z zamiarem osiedlenia się tam na stałe. Przybysz wzbudza żywe zainteresowanie lokalnej społeczności, zwłaszcza niezamożnych panien na wydaniu. Na zawarciu bliższej znajomości z nowym sąsiadem zależy szczególnie pani Bennet, matce pięciu dorosłych córek, których jedyną szansą na dostatnie życie jest bogate zamążpójście. Sprawa jest paląca, gdyż cały rodzinny majątek ma wkrótce przejść w ręce antypatycznego kuzyna, pana Collinsa. Początkowo wszystko układa się po myśli pani Bennet. Bingley zakochuje się w jej najstarszej i najładniejszej córce, Jane. Tymczasem jego najlepszy przyjaciel, ponury i wyniosły pan Darcy, obdarza zainteresowaniem jej młodszą siostrę, Elżbietę."
Moja miłość, potrafiłam oglądać to tak namiętnie, że przez tydzień obejrzałam to 8 razy. Dosłownie, na zmianę z "Rubinrot"ale o tym kiedy indziej. Tradycyjny romans  

 

Książka tygodnia:

Cały czas męczę Osobliwy dom, więc nie krzyczcie za brak poważnej książki godnej polecenia - w zamian mam cos o czym już wspominałam mianowicie... poradnik odnośnie cery. Ten temat naprawdę mnie zainteresował do takiego stopnia, że zdecydowałam się przeczytać "Sekrety urody koreanek" - i jak d tej pory mogę z całego serca powiedzieć że to naprawdę przydatna i pięknie zrobiona książka'

Gra tygodnia: 
Mam wrażenie, że dzisiejszy tygodnik przejdzie do historii jako najmniej poważny... mianowicie nie mam też na stanie żadnej poważniejszej gry do polecenia oprócz "Stardew Valley" - niby zwykła gra w kategorii 8+ a jednak wprowadzenie fabuły, upływającego czasu, możliwości rozwoju najróżniejszych drobiazgów sprawia, że gra może posadzić przed komputerem na wiele godzin! Wciągnęło mnie to chyba ostatnio tak mocno jak potrafię siedzieć nad simsami dla relaksu. Bo z tym, że po przepracowanym dniu jedyną gre na jaką można mieć ochotę to mało poważne zarządzanie czasem zgodzić się trzeba ;) 

Na dziś to tyle - do zobaczenia w następnym poście, jeśli macie jakieś propozycje - o czym napisać, jakiej muzyki posłuchać, co przeczytać/obejrzeć/zagrać, piszcie śmiało komentarze, maile - wszystko odczytuje i odpowiadam :) 
I takim sposobem żegnam się z wami drugi raz dzisiaj, na koniec pochwalę sie efektami z sesji zdjęciowej na jakiej ostatnio byłam - musze przyznać że była to bardzo mocna amatorszczyzna ale niektóre efekty mi się bardzo podobają 



środa, 18 kwietnia 2018

Półtorej godziny

Ten post będzie swego rodzaju wyjaśnieniem braku postów, zawalania serii i ogólnie zwrócenie uwagi na upływający czas.
Po pierwsze powinnam wyjaśnić tytuł tego posta - dlaczego półtorej godziny? Powód jest prosty.
Na 18 godzin, które codziennie spędzam żywa, nie śpiąc, średnio półtorej godziny spędzam w domu. Nie wiem czy umiecie sobie to wyobrazić - wstaję o 6 -> o 7 jestem już w szkole. Powrót zajmuje mi godzinę - i w zależności czy będę w domu o 15:30 czy o 16:30 wracam do domu - lub zostaję na mieście aż do 18 na drugie lekcje w baletówce, ponieważ nieważne o której będę w domu o 17 muszę wyjść na drugi autobus - więc mam półtorej godziny.
Dodatkowo znów zaczęłam podchodzić poważniej do modelingu, mam straszny zawał spraw bo rok 2018 jest w większości dla mnie poświęcony na imprezy z okazji osiemnastek znajomych i to zajmuje mi z kolei weekendy. Dlatego jeśli już wracam do domu chce poświęcić półtorej godziny na rodzinę, naukę czy zwyczajny odpoczynek - postaram sie zorganizować sobie czas na bloga ale ostatnio było po prostu ciężko znaleźć choć chwilę.
Nie mówię - kocham  takie życie. Nie lubię się spieszyć ale kocham planować sobie czas i mieć całe dnie zawalone na robienie czegoś... dlatego nie traktuję tego jako wypłakiwanie się - gdybym nie chciała tego robić znalazłabym inne wyjście - zamawianie ubera, jazda autobusem, ale moje życie jest dla mnie wygodne - dlatego przepraszam za brak czasu dla was i obiecuję sobie coś takiego zorganizować :)
Miłego tygodnia moi drodzy! Uczcie się ładnie, ćwiczcie i pamiętajcie że wszystko to co robicie teraz weźmie odwet w przyszłosci - jeśli teraz zaczniecie się uczyć będzie wam łatwiej na maturze, jeśli teraz zaczniecie ćwiczyć od jutra zaczniecie chudnąć. Nie zaczynajcie życia od przyszłego tygodnia, miesiąca czy roku bo w końcu może być za późno, zacznijcie wasze wymarzone życie od teraz.

niedziela, 1 kwietnia 2018

Tygodnik niedzielny (który powinien być już przynajmniej trzy razy!) #2 | Sentyment

Tygodnik niedzielny (który powinien być już przynajmniej trzy razy!) #2 | Sentyment
Jak już gdzieś pisałam - nie jestem dobra w regularności czy systematyczności - i to właśnie jest powód dlaczego seria, która miała być dodawana raz w tygodniu jest raz w miesiącu!
Ale postaram się ogarnąć - spokojnie~
Więc, bez zbędnych przedłużeń

Kosmetyk tygodnia:
~Tutaj niestety będę musiała pominąć tą kategorię ze względu na to, że za niedługo jeśli mi się uda dodam dwa posty przepełnione kosmetykami - więc wolę oszczędzić siły i zasiać lekkie ziarenko ciekawości zamiast od razu zdradzać coś co może być w poście ;)~

Piosenka tygodnia:

Ta piosenka przeszła ze mną przez jedne z najtrudniejszych chwil w moim życiu, dlatego darzę ją wielkim sentymentem.

Film tygodnia:

Efekt motyla

opis filmu: Evan Treborn (Ashton Kutcher) jako dziecko wiele przeszedł. Wyparł jednak z pamięci te przykre zdarzenia. W dzieciństwie pozostawał pod opieką psychiatry, który zachęcał go do prowadzenia dziennika, w którym szczegółowo miał zapisywać każdy dzień swojego życia. Teraz, już jako student college'u, Evan czytając swój dziennik, w niewytłumaczalny sposób przenosi się w czasie do przeszłości. Dziennik, który trzyma pod łóżkiem, okazuje się bowiem wehikułem czasu i szansą na odtworzenie pamięci z dzieciństwa. Jednak wspomnienia z młodości okazują się bardzo przykre i uświadamiają Evanowi, ile krzywd wyrządził swoim przyjaciołom. Aby naprawić błędy przeszłości, Evan przenosi się w czasy swojego dzieciństwa. Chce napisać na nowo historię w swoim dzienniku i tym samym uchronić przyjaciół. Ma nadzieję, że zmieniając przeszłość, odmieni też przyszłość. Za każdym razem, gdy coś zmieni, powraca do teraźniejszości, aby sprawdzić efekty swoich działań. Problem w tym, że jego wysiłki przynoszą odmienne skutki (źródło: Filmweb )

O. Mój. Boże. Ile ja się tego filmu naszukałam - i nie chodzi mi tu bynajmniej o szukanie w internecie czy telewizji. Szukałam tego w swojej głowie. Oglądałam ten film parę lat temu - Pamiętam chyba trzy sceny i tak przypominał mi się raz na jakiś czas ale nie mogłam sobie przypomnieć o co chodziło, gdzie go widziałam, kiedy... aż nie dawno mnie olśniło. Aktualnie planuje usiąść i na nowo go obejrzeć - przypomnieć sobie wszystko dokładnie - ale wiem, że w ten film da się wczuć i sam fakt, że pamiętałam o nim te parę lat mówi sam za siebie.

Gra tygodnia: 
 
Life is strange - rodzaj gier, które kocham nad życie? Gry z wyborami. Co prawda nie jest to Until Down (na temat którego również się kiedyś wypowiem) ale sam fakt, że mamy presje aby podjąć decyzje i zadecydować o dalszych losach postaci jest po prostu genialne!
Nie jest to rozgrywka, która prowadzi pierwszy lepszy Seba z osiedla - to twoja własna historia. Fabuła oparta ze względu na wybory (pomimo tego, że nie będą miały one aż takiego znaczenia w zakończeniu) sprawia, że gra staje się bliższa graczowi i łatwiej się w nią wczuć - i to sprawia, że historia jest jeszcze lepsza niż w zwykłej grze fabularnej.
Fun Fact: Jestem kimś kto lubi oglądać gameplaye z gier - mogę coś sama podłapać fajnego do grania, czasem zrelaksować się "przy grze" nie odpalając komutera... ale gdy zobaczyłam pierwszy odcinek z LiS broniłam się na każdy sposób aby nie zaspoilerować sobie dalszej fabuły bo tak bardzo chciałam przejść gre sama - bez podpowiedzi 

Książka tygodnia

Osobliwy Dom Pani Peregrine 

Tutaj również zareklamuje swojego bloga z książkami >klik< - ponieważ za niedługo znajdzie się tam recenzja tej książki... tylko muszę ją dokończyć :') Ale pomimo tego, że jeszcze nie dokonczyłam mojej przygody z tą książką, jestem okropnie nakręcona na film a cała tajemnica dookoła historii napawa mnie jeszcze większą ciekawością :)









I jak zwykle na koniec przyszłam się pochwalić tym co spotkało mnie w ostatnim czasie - jednym z tych wydarzeń był mój pierwszy występ z własną wariacją (więcej w poście na temat baletu bo już się zdążyłam rozpisać w innym poście) 


I fakt, że w końcu spełniłam swoje dziecięce marzenie i przefarbowałam włosy na piękny ciemny szary odcień (i dodałam również fioletowo-niebieskie przebłyski dla efektu) i jestem z niego bardzo, bardzo zadowolona
(efekty będziecie mogli podziwiać na moim prywatnym instagramie jak i również tym bardziej "ogarniętym" - profile macie w widgecie obok - @xamaranthx oraz @dark_earl_grey)

No i to już tyle na dziś - życzę wam miłego tygodnia i wesołej reszty świąt!

piątek, 30 marca 2018

Jak można być takim hipokrytą? |Ludzie to idioci

Witajcie w nowej (najpewniej) serii gdzie będę się skarżyć! 
Dlaczego od razu myślę, że będzie to seria? Ponieważ uwielbiam pisać gdy jestem pod wpływem emocji. Jak byłam młodsza zawsze sięgałam w takich momentach do pamiętnika i teraz mam w sumie całkiem pokaźną kolekcję zeszytów z najgorszymi wyzwiskami dla ludzi, którzy mi podpadli. Ale wracając do tematu - stwierdziłam, że w sumie i tak dosyć często będę pisać posty o tym co mnie denerwuje, krzywdzi lub tego czego nie mogę znieść - a, że najczęściej są to ludzie to temat serii "Ludzie to idioci" wydał mi się najodpowiedniejszy. Mam wrażenie, że to będzie seria najbardziej ujawniająca sytuacje z mojego życia.

Dzisiejszy post będzie o... hipokryzji. Dlaczego? Pozwólcie, że wam opowiem - spotkałam się dziś z sytuacją gdy moja przyjaciółka (nazwijmy ją Nancy bo najbardziej pasuje mi to imię do tego jak się zachowuje) zaczęła wyśmiewać się z ludzi nie umiejących przyznać się do błędu - początkowo nie wiedziałam o co jej chodzi, dopiero gdy weszłam na instagrama zobaczyłam dziwny komentarz od Nancy: "nie usuwaj komentarzy" - no cóż... zabrzmiało to dla mnie co najmniej dziwnie ponieważ nigdy nie usunęłam żadnego z jej komentarza i to jej właśnie odpisałam. Na co ona zaczęła mówić, że usunęłam jej komentarz gdzie wytknęła mi błąd językowy w opisie, po tym jak naprawiłam ten błąd. Pomyślałam chwilę i faktycznie - miałam pewien błąd w opisie pod filmem ale naprawiłam go po tym jak ktoś mi napisał w prywatnej wiadomości, że coś pokręciłam - na co ona stwierdziła: "nie." po prostu - stwierdziła, że jestem żałosna i to jej racja jest tą właściwą. Padł sporo nie miłych słów co śmieszne - głownie z jej strony - że jestem skończona, żałosna, upadłam aż tak nisko.. lecz kiedy chciałam dowodów stwierdziła tylko, że chce się idealizować przed wszystkimi. Na co również nie miała dowodu. Minęło już parę godzin od tej sytuacji ale czułam się co najmniej zażenowana - wyzwiskami? nie. Hipokryzją. Otóż wyśmiewała mnie bo podobno nie umiem się przyznać do błędu, a gdy ona nie miała racji broniła się obrazami i brakiem jakichkolwiek argumentów. 

Najśmieszniejsze jest to, że ja naprawdę nie dostałam tego feralnego komentarza - nie ma dowodów na to czy ona go usunęła i teraz próbowała zwalić na mnie winę, czy faktycznie to moja wina jak ona twierdzi, czy po prostu instagram znowu coś odwalił. Ale samo podejrzenie i jej teoria na temat tego, że się idealizuje i nie chce pokazywać publicznie wad (przypominam, że mówimy o kimś kogo derpy krążą po internecie od 2013) wystarczyło jej do stwierdzenia swojej nieomylności. Bo w końcu Nancy nie masz wad, prawda? I dzięki temu, że ona tego nie przeczyta mogę powiedzieć coś co mi się ciśnie na język ale nie chciałam ponosić tego konsekwencji: Wal się Nancy! Mam gdzieś ciebie, twoje zdanie, opinie czy teorie - które warte są jedynie tego żebyś wsadziła je sobie w *mam nadzieje że wiadomo gdzie*. Nie jesteś nikim ważnym, czy znaczącym i nie próbuj z siebie robić kogoś kogo ktokolwiek szanuje, bo każdy niedługo się przekona kim jesteś. Wal się Nancy!

Życie on pointe | Czyli o masochizmie w tańcu

Życie on pointe | Czyli o masochizmie w tańcu
Witajcie - jak już część z osób które mnie czytają wie - jestem baletnicą i dlatego wpadłam na pomysł żeby nieco wam przybliżyć jak to mniej więcej wygląda od strony kogoś kto trenuje z własnej woli - nie ze względu na to, że chodzi się do szkoły baletowej te X lat i już z braku laku nie będzie się jej zmieniać.
Historyjka:  Ja zrezygnowałam ze szkoły baletowej po 6 latach ćwiczeń  - nie myślałam wtedy o tym na poważnie bo było to dla mnie coś co "robi każda dziewczyna", a co gorsza wredna nauczycielka, która się nade mną pastwiła motywacją mnie nie napełniała. Po jakimś czasie zatęskniłam i chciałam wrócić ale wyszło tak, że po prostu nie mogłam nigdzie chodzić dodatkowo z przyczyn prywatnych więc ćwiczyłam w domu lub sama coś organizowałam - jeśli coś ci nie pasuje -
zmień to.
Mi nie pasowało to, że nie miałam żadnego tańca - więc założyłam zespół cheerleaderek i razem robiłyśmy układy (nie był to co prawda balet tylko bardziej hip hop, ale mi to pasowało) i występowałyśmy *uwaga dowód na to, że wszystko da się zrobić - założyłam swój zespół taneczny mając 13 lat - proszę was*
Po pewnym czasie zespół padł, a ja przez to że kończyłam wtedy gimnazjum nie skupiałam się aż tak na zajęciach dodatkowych - *tutaj muszę wspomnieć że od ZAWSZE moją pasją i zainteresowaniem był teatr i filmy - organizowanie ich, występy, montowanie - po prostu ja to kocham* co nie powstrzymało mnie przed... wyreżyserowaniem musicalu :) Tu kolejne pokazanie, że wszystko jest możliwe - nie pasowało mi to, że nasze przedstawienie na koniec szkoły będzie nudne - usiadłam i napisałam cały scenariusz sama - wybrałam muzykę, z innymi osobami zrobiliśmy układy i oto powstała moja wersja "High school musical"
Po skończeniu szkoły mogłam w końcu wrócić do baletu - więc mając około 16 lat wróciłam do tego i pomimo tego, że widzę że mam ogromne braki to kocham to i będę ćwiczyć aż do upadłego.

Ale to skąd tytuł tego posta: Balet jest jednym z najbardziej nienaturalnych tańców jaki jest mi znany. Mogę wam pomóc to zrozumieć na przykładnie prostego ćwiczenia - grand plie - pokazanym na gifie obok. Wygląda prosto prawda? zwykły przysiad? Pewnie. Tyle że robiąc ten przysiad musisz pilnować tego żeby:
-nogi były jak najbardziej wykręcone
-pięty nie podniosły się za wcześnie
-kolana były jak najbardziej rozłożone na boki
-ciężar ciała skierowany w przód
-kciuk dłoni skierowany w stronę środkowego palca
-ręka była lekko zgięta ale nie opadała łokciem w dół
-łopatki były jak najbardziej ściągnięte

Ale nienaturalność ćwiczeń wiąże się z jeszcze jedną trudnością jaką trzeba pokonać - wyginanie nóg pod nienaturalnym kątem - nie ważne czy noga jest w przód, bok czy tył - pięta zawsze musi być wygięta do przodu. Oprócz tego w balecie panuje piękna zasada - im noga jest wyżej, tym lepiej co sprowadza się do codziennych ćwiczeń na mięśnie nóg i siedzenia po pare minut w szpagatach


On pointe: Aby być jeszcze bardziej nienaturalnym ludzie wymyślili pointy - baletki z czubkami wypełnionymi i obciętymi tak aby można było, stawać na samych czubkach palców co niestety - boli. Gdy ja pierwszy raz probowałam stanąć na pointach pomimo tego, że były rozrobione (a powagę sytuacji obrazuje to, że bardzo często rozrabia się je młotkiem do mięsa) nie umiałam na nich stać i nie mogłam mieć ich na nogach dłużej niż 10 min bo tak okropnie moje nogi na nie reagowały.



Na koniec chciałabym się pochwalić skąd wziął mi się pomysł na post - otóż nie dawno w mojej szkole był organizowany pokaz talentów (na który zostałam zapisana mimo woli) i  był to pierwszy raz gdy sama ułożyłam ponad 4 minutową wariacje (czyt. układ solowy - i tak 4 min. to bardzo dużo w szczególności jak na pierwszy układ) i pomimo stresu nie wyszło mi tak okropnie źle jak myślałam! Tutaj kawałek z nagrania z tego układu - chociaż nie jestem zadowolona z ilości piruetów bo normalnie wychodzą mi po cztery ale stres robi swoje i pomimo tego podoba mi się :)

niedziela, 18 marca 2018

Sesje zdjęciowe od drugiej strony |Stereotypy o modelingu

Sesje zdjęciowe od drugiej strony |Stereotypy o modelingu


Tyle się słyszy o pracy modelki - o tej dobrej stronie, złej, od strony otografa, modelki... jednak wszystkie te artykuły łączy jedno - stwierdzenie, że "praca modelki to bardzo ciężka praca i nikt z tego sobie nie zdaje sprawy" ale czy na pewno? 
W tym poście postaram się odpowiedzieć na stereotypy i przybliżyć wam nieco pracę modelki

1. Modelki muszą być wysokimi wieszakami bez kształtów 
Najpewniej gdyby nie fakt, że robię w fotomodelingu sama bym się z tym zgodziła - otóż w tym przekonaniu jest ziarno prawdy - większe wzięcie mają modelki, które są chude głównie ze względu na to że dobrze leżą na nich ubrania, więc dobrze je reklamują. Lecz nie zawsze do zdjęć są potrzebne chude osoby, przykładem są modelki plus size które same chodzą po wybiegach lub chociażby modelki alternatywne (gdzie waga nie ma większego znaczenia)


To ja - nie-wieszakowa-modelka
2. Modeling zaczyna się od agencji - jeśli tam ci powiedzą że jesteś za niska/za gruba - nie masz szans.
Mam 165 cm wzrostu i nie jestem wychudzona (ostatnio się ważyłam i już wolę więcej się nie przyznawać do tych cyferek więc pozwólcie że najpierw zrzuce z siebie zime a potem będę mówić dokładniej o wadze :) ) a jednak jakimś cudem zaczęłam - oczywiście nie jestem nie wiadomo jak profesjonalna, ale lubię to co robię i skupiam na tym swoją uwagę i jakąś część życia - wieć też nie traktuje tego jako paromiesięczne widzimisie (fun fact - zaczęłam się tym interesować w wieku około 13 lat. Wiec skoro po pieciu latach ciągle tego nie rzuciłam to chyba o czymś świadczy)
3. Modelki prowadzą zdrowy tryb życia chodzą spac o 21, nie palą papierosów etc.) 
Nic mnie tak nie rozśmiesza jak to gdy ktoś mi mówi o zdrowym śnie i modelingu - *ironiczny śmieszek* ha ha pewnie, zdrowy sen i sesje o wschodzie słońca w zimę - jak najbardziej. Otóż tak moi drodzy - najczęściej sesje są o bardzo późnych godzinach albo bardzo wczesnych... co do papierosów to niestety jest to nałóg niezależny od kariery, zabija czas, a poza tym dobrze wygląda na zdjęciach. 

4. Modelki są głupie 
To już zostawię bez komentarza... samo przekonanie, że uroda nie może iśc w parze z intelektem jest czystą głupotą. 

5. Modeling to ciężka praca
Tu muszę potwierdzić. Tu nie chodzi o tą ciągłą presje żeby poruszać odpowiednią nogą idąc po wybiegu - prawa-lewa-prawa - ale o to że czas jest naszym najgorszym wrogiem - szykowanie na sesje to godziny roboty, tak samo przymiarki do pokazu. W cztery dni niektóre modelki robią po 30 pokazów, gdzie kazdy z nich jest wcześniej szykowany poprzez właśnie przymiarki, makijaż, włosy etc. To czasochłonna praca, która w gruncie rzeczy - męczy. 


6. Modelki mają dużo pieniędzy 
Pewnie, że tak. W końcu wszystkim modelką płacą po paredziesiąt tysięcy - tym które pozują juz 20 lat jak i tym które pierwszy raz przyszły na sesje! - kolejny fun fack, nigdy nie pozowałam za pieniądze - do tej pory po prostu ważniejsze było dla mnie doswiadczenie i zdjęcia niż pieniądze

Jedno ze zdjęć, które poszło do reklamy a ja nie zarobiłam na tym ani grosza :D
 7. Modeling to kariera przez łóżko 
Najpopularniejszy stereotyp w który wierzy połowa ludzi!
To prawda, że nie raz dostawałam "niemoralne" propozycje - a żebym została z fotografem trzy godzinki po sesji, a że ktoś mi za małą przysługę zapłaci - jednak nikt nie każe mi się zgadzać! W szczególności, że nie jest to dla mnie źródło utrzymania a jedynie - hobby :) 
Pracować można na wiele sposób, ale odzyskanie godności jest akurat nieco trudniejsze.


Macie jakieś pytania albo stereotypy na temat tej pracy? Piszcie!
Możecie również podzielić się tym co usłyszeliście "na swój temat"(ze względu na coś co robicie) :)

poniedziałek, 12 marca 2018

Tygodnik niedzielny #1

Tygodnik niedzielny #1
Dawno, dawno temu - kiedy jeszcze zaczęłam prowadzić tego bloga - wpadłam na pomysł żeby zrobić serie postów podsumowujących ubiegły tydzień. Dlaczego tydzień? Nie miesiąc, nie rok - tylko tydzień? Ponieważ moja pamięć jest zdradliwa, a zazwyczaj tyle się u mnie dzieje w ciągu jednego tygodnia, że mogę na spokojnie wybrać coś co w szczególności lubię lub z czym się wszędzie spotykam. Tak więc, bez dalszych wstępów - podsumowanie tygodnia które wcale nie jest opóźnione o jeden dzień!:

Kosmetyk Tygodnia:

Makeup Revolution Colour Chaos - ostatnio moja ulubiona paletka. Głównie przez cudownie napigmentowane róże i błękity. Ta paletka pojawiła się w moje kosmetyczce w momencie w którym zorientowałam się, że przez znaczną część zimy malowałam sie albo w odcieniach brązu i złota, albo czerni i bieli... i stwierdziłam że czas na zmianę.





Piosenka Tygodnia:
Nie wiem czy jest jeszcze osoba która by się nie zorientowała jak bardzo lubię tego czowieka




Książka Tygodnia:

Książką którą w końcu skończyłam w tym tygodniu była "dziewczyna z pociągu" (czytałam ją juz pół roku. To jednak coś). Przez to zrobię reklame mojego drugiego bloga gdzie znajduje się recenzja tej ksiązki -> <recenzja>


Gra Tygodnia: 
Coś co nigdy mi się nie znudzi? Skyrim. Kto grał ten zrozumie moją miłość - nie jest to ani zwykła strzelanka, ani nic w co gra się ciągle bez sensu po parenaście godzin dziennie - robienie zadań z fabuły i wszystkich pobocznych jest po prostu i zajmujące i sprawiające że gra staje się dynamiczna. Gra jest zajęciem na wiele godzin i zawsze można znaleźć w niej coś nowego.


Film tygodnia: 

"Leon Zawodowiec" to film dość znany jednak ja nie jestem zbytnio ogarnięta w filmach - Zazwyczaj oglądam wszystko z tak +- dwuletnim opóźnieniem :)
Więc o samym filmie:
"Leon (Jean Reno) jest płatnym zabójcą. W niczym nie przypomina męskiego, twardego i nieposkromionego złoczyńcy. Wręcz przeciwnie: jest cichy, spokojny, na co dzień pije mleko. Pewnego dnia skorumpowana policja zabija swojego dostawcę narkotyków i jego rodzinę. Przeżyła tylko córka, która postanawia zemścić się na zabójcach. To niezwykle trudne zlecenie otrzymuje Leon, u którego młoda dziewczyna znajduje schronienie." (źródło: Filmweb)

Film am naprawdę dobrą zwartą akcje ale z drugiej strony tą swoją delikatność, dlatego tak bardzo mnie uwiódł.




I na koniec chciałabym się pochwalić wydarzeniem z mojego życia - bo w końcu prywatność w dzisiejszych czasach to głupota
Otóż we wtorek skończyłam w końcu 18 lat (jak już widać po poprzednim poście byłam nieco zdenerwowana rzez ten fakt) a w piątek została zorganizowana dla mnie impreza niespodzianka! (to wcale nie tak, że sama powiedziałam przyjaciółce, żę chce imprezę niespodziankę w ten i ten dzień :) ) W każdym razie impreza była cudowna i chciałabym pochwalić moją utalentwaną przyjaciółkę, która zrobiła dla mnie tort urodzinowy z dedykacją! (są na nich tęcze i kolorowe serduszka więc widac jej zaangażowanie)
Poza tym przez cały wtorek i piątek byłam księżniczką - chodziłam w koronie na głowie i białym futrze a ludzie w szkole wołali za mną "księżniczka" - więc jak widać wszystko było udane :)

No cóż, to tyle w tym tygodniu! Do następnej niedzieli - zachęcam do pisania komentarzy i obserwacji bo to bardzo mnie motywuje do pisania ^^
Copyright © 2016 World by Am , Blogger